Zaskoczę was dziś, moi drodzy, moi mili!
Znów napiszę smutny tekst!
Jadę. Jest dość ciemno, toteż nie widzę jakie sklepy mijam. Nie przejmuję się tym, mój przystanek zawsze jest za wiaduktem pociągowym. Zawsze. Jadąc od Nowej Huty. Wokół mnie dość dużo ludzi jak na ten autobus, ten tuż przed nocnym. Uciekają do domów, schowają się, nie będą wychodzić do rana. Chyba idzie burza, bo zaczynam mieć gęsią skórkę na rękach.
Boli mnie brzuch. Denerwuję się tym czy będzie mnie stać, czy będę miała, albo czy będę mogła. Boję się, że moje dziecko kiedyś przyjdzie do mnie z płaczem i zapyta "mamo, czemu nie mogę jechać na tą kolonię?". Tak jak ja pytałam swojej. I pytałam czemu mój tata nie jest górnikiem.
Zaczynam się zastanawiać czemu przy drzwiach w autobusach są dwa przyciski, a działa tylko jeden. Ten wyższy. Dla niższych to musi być kłopotliwe.
Włączam facebook'a. Pooglądam zdjęcia moich koleżanek, które właśnie się zaręczyły gdzieś na Bali, albo na Teneryfie. Najgorsze są te, które urodziły i to jeszcze z wpadki, i właściwie nie znam ich dziecka, a wiem jak wygląda kiedy śpi, je, mruczy, albo kiedy jest wkurwione.
Przewijam go w dół i smuci mnie on coraz bardziej. Bo nie ma pierścionków zaręczynowych, nie ma wkurwionych dzieci. Na zmianę mieszają się zdjęcia Chestera Benningtona, bo się zabił i filmiki protestów przed sądami, bo się znów źle dzieje.
Chester Bennington się zabił. Przed chwilą pomyślałam "podobno". Teraz wiem, że to prawda. Kiedyś się w nim kochałam. Piękna miłość, zaraz po Eminemie. Do dziś nucę "In the end" i do dziś umiem zaśpiewać całe "Numb". Tzn. umiem słowa, bo śpiewać nie potrafię.
Przewijam na komentarze, coraz więcej jest tych obrażających. Tchórz! Egoista! Narkoman!
I teraz robi mi się najsmutniej. Jak szybko potrafimy kogoś ocenić. Jak łatwo przychodzi nam streszczanie innego człowieka, a samego siebie zrozumieć nie potrafimy. Jak przyjemnie jest skreślić kogoś, bo popełnił błąd i jak ciężko przyznać się do własnych pomyłek.
Samobójca ma łatwiej. Przecież tylko umiera. Kończy to wszystko zostawiając resztę w tęsknocie i gorzkich łzach.
O nie moi drodzy, moi mili. Samobójca wcale nie ma łatwiej. Przez wiele tygodni, miesięcy czy lat żyje w swoim wykreowanym świecie, próbuje się z niego wydostać, a fala złych doświadczeń coraz bardziej go zalewa i dobija do dna.
Często też słyszę, albo i częściej czytam, że ci którzy wyrwali się z rąk depresji mogą żyć w końcu spokojnie. Co to znaczy spokojnie? Czy tak jak Ewa Chodakowska ciesząca się z każdego dnia? Czy tak jak Deynn nie umiejąca złożyć poprawnie kilku zdań, czy może jakiś polityk, który właśnie doszedł do władzy i postanowił pobawić się w swój własny Eurobiznes?
Żeby osoba po ciężkich przeżyciach stała się taka jak ci, którym rodzice fundują 3/4 życia, potrzeba jednego prostego sposobu. Spróbujcie krzyknąć "Wisła to stara kurwa" w Krakowie. Obudzicie się gdzieś w szpitalu nie pamiętając swojego imienia? O, leczenie zadziałało.
Kiedyś zastanawiałam się jak to wszystko będzie u mnie wyglądać. I miało być naprawdę pięknie, bo według planu mój pies miał się położyć obok grobu i czekać na mnie jak w "Mój przyjaciel Hachiko". Tyle, że mój pies zmarł przede mną. I już nie wiem jak to będzie.
Nie chcę już o tym myśleć. Nie chcę już o tym pisać. Dobrze, że człowiek się zmienia. Szkoda, że rzadko na lepsze.
Wychodzę z autobusu. Mam igły w stopach, takie jak przy zdrętwiałej nodze. To zmęczenie, którego nie mogę przespać, to łzy, których nie mogę wypłakać, to wkurwienie, którego... A z nim nic nie mogę zrobić.
I zabiłam muchę na ścianie. Krwistą.
Samobójcy mają łatwiej.
ZMIEŃ PUNKT WIDZENIA, ZCH.
Co z twoim photoblogiem, prowadzisz coś jeszcze?
ReplyDeleteRobię mnóstwo zdjęć, ale nie wstawiam ich akurat tam. Tylko na instagram.
Delete