A gdyby Elvis Presley miał dobrą gospodynię?


Byłam wczoraj na randce w kinie. Jestem przeciwna takim randkom, ale umówmy się- oglądanie filmów jest super. Co prawda do tego z wczoraj byłam nastawiona dość negatywnie. Na tyle, by już w pierwszych 15 minutach zamykać oczy do snu. Wielkim zaskoczeniem dla mnie i partnera było moje zaciekawienie i zachwycenie...

Biedny nie wiedział, że bardzo lubię Goslinga...

Blade Runner 2049, oprócz treści stricto Sci-Fi, ma w sobie historię miłości. Przynajmniej tak mi się wydaje. Przynajmniej to wypatrzyłam.

Sztuczna kobieta i jej sztuczne emocje zajmowały całe serce głównego bohatera. Technika doszła do tego momentu, kiedy mężczyzna- jako ten silniejszy- już wcale nie potrzebował prawdziwej matki, żony, czy kochanki.

Niestety, w obliczu prawdziwej cielesności pomysł mechanicznych uczuć trochę się nie klei. Wytworzona kobieta musi użyć innej- prawdziwej- by móc zaspokoić swojego faceta, a przecież chłop jak batonik, niby słodki, ale ciągle myśli o tym, by dobrać się do twoich bioder.

No i co z tego, że robot gotuje, że sprząta, że nawet umyje plecy, gdy jego namacalność i seksualność są mocno ograniczone.  Wkurzyłam się na Goslinga, że tak szybko dał się omotać i oszukać.

Wtem nagle w filmie słychać moje ukochane Can't help falling in love with you i cała złość odpłynęła. Są bowiem takie produkcje, które właśnie dzięki tej piosence skradły mi serce. I właściwie na niej skończyły kradzież.

Dla Elvisa zrobiłabym wszystko, jeśli tylko za to wszystko śpiewałby mi właśnie ten jeden utwór. Byłabym dobrą gospodynią, a już na pewno nie pozwoliłabym mu na taką otyłość.

Chłopakiem, który razem ze mną uczestniczył w tym wzniosłym wydarzeniu, jaram się od bardzo dawna. On o tym wie, ja o tym wiem, nasi znajomi wiedzą, rodzice i dziadkowie też. Jaram się jak pochodnia. Jaram się jak palacze Holandią. Jaram się nawet jak Londyn w 1666.

Problem w tym, że K. jest strasznie anty-kreatywny fotograficznie. Jego zdjęcia wyglądają jak typowego wujka Józka z komunii bratanka. Drażni mnie to niesamowicie, bo nasze drogi, nie tylko te hobbistyczne, rozchodzą się jak na Rondzie Grzegórzeckim w Krakowie.

Jak na złość jednak lubię to rondo, bo zawsze miałam czym z niego wrócić do domu.

W naszym ciągłym i wzajemnym jaraniu się sobą jest pewna niezmienna zasada. To ja decyduję. Tak się już przyjęło... Okej, tak zadecydowałam. Dziś, wracając do rodzinnych stron, namówiłam K. na wcześniejszy wyjazd z mieszkania. I miałam rację, bo idealnie dojechaliśmy na dworzec.

Jak to mówią... Za każdym sukcesem wielkiego mężczyzny stoi mądra kobieta. 

Jednak, by nie wyszło, że jestem wyśmiewcza, napomnę tu o wczorajszym szczytowaniu wyobraźni K. Wśród wielu ciekawych scen wpadła mu w oko ta jedna, z prostytutkami stojącymi przy ulicy. K. popatrzył na mnie, wziął wdech i powiedział:
Dziwki to będą zawsze na świecie.

Moi drodzy, KURTYNA.



ZMIEŃ PUNKT WIDZENIA, ZCH.

Comments

  1. Nie zdarza mi się komentowanie czegokolwiek w internecie, ale niech ten komentarz przysłuży się do kontynuowania przez Ciebie tego piękneo dzieła :) Książki kocham, ale tylko na półkach, uwielbiam kupować, ale nie podrodze mi z koncentracją i ciężki ze mnie czytelnik. Jednak gdyby Twoja książka wyglądała jak Twój blog przeczytałabym ją w mgnieniu oka :) Uwielbiam i oby tak dalej :)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Mam podobny problem. Kolekcja książek na półce jest moją wielką miłością... Chociaż czytanie większości z nich skończyło się po kilkudziesięciu stronach.
      Dziękuję bardzo za tak miłe słowa! Są dla mnie ogromną motywacją! :)

      Delete

Post a Comment