Przez całe życie wysłuchiwałam, że mam jeść więcej i więcej. Jadłam bardzo dużo. Ciągle, na każdej przerwie, przy każdym kolejnym rozwiązywanym zadaniu matematycznym, a że rozwiązywałam je długo, to i długo jadłam.
Nigdy szczególnie nie przybierałam na wadze, więc niegroźne mi były kebaby i hamburgery, co dziwiło wszystkie moje koleżanki i troszkę przyprawiało je o zazdrość. Ja jednak chciałam odrobinę przytyć, bo męczyło mnie tłumaczenie się innym, że tak naprawdę to ja już jestem taka od dzieciaka, i że mam Babkę Kaśkę i Matkę Agatkę, które gotują wyśmienicie, i że jak byłam młodsza to jadłam obiad w szkole, potem u dziadków i na końcu w domu u mamy.
Sielanka skończyła się w te wakacje, kiedy to nagle, w szybkim tempie zaczęłam rosnąć wzdłuż i wszerz. Na początku nikt tego nie zauważył, nawet ja. Dopiero po przymierzeniu większości koszul i sukienek zorientowałam się, że coś jest nie tak…
Za każdym razem w drodze do domu rodzinnego rozmyślałam już o pysznych zupach i sosach, o ciastach i ciasteczkach. Aż przyszedł ten dzień. Dzień smutny i ponury.
Moja mama zauważyła, że przytyłam. Nie jakoś znacznie, ale przytyłam. Co gorsze- moja babcia również, dodając, że od dłuższego czasu wyglądam pięknie. Wiecie co to oznacza? Że jestem większa! I że marzenie każdej babci o przybraniu kilku kilogramów przez wnuka, mojej właśnie się spełniło.
Zaczęłam akcję FITLIFESTYLE. Koniec z alkoholem, niezdrowym jedzeniem i mięsem. Jadłam pięknie, czysto, kolorowo. Oprócz tego, że nie miewam kaca, w moim życiu niewiele się jednak zmieniło. Szybko się przeziębiam i mam taką samą ochotę na pizzę jak wcześniej.
Miałam jednak sposób na przemyślenie swojego wcześniejszego jadłospisu. Gorąco zachęcam do oglądania filmów takich jak “What the health”, który dość mocno wpłynął na moje postrzeganie żywności.
Co prawda nie przeszłam na weganizm, albo chociaż wegetarianizm, choć mięsa jem coraz mniej. Nie przestałam nawet marzyć o wielkich i tłustych burgerach. Udało mi się jednak pozbyć kilku złych nawyków i zacząć krok po kroku wprowadzać te dobre.
Po co mi ta dieta? By czuć się lepiej.
PS: Nie wiem czy zauważyliście zmianę, ale chętnie wam podpowiem… Zmienił się adres bloga! Minął już rok od pierwszego posta, dlatego z tej okazji (z pomocą Bartka, któremu dziękuję z całego serduszka!) postanowiłam pójść o krok dalej.
PS2: Happy first anniversary!
ZMIEŃ PUNKT WIDZENIA, ZCH.
Nigdy szczególnie nie przybierałam na wadze, więc niegroźne mi były kebaby i hamburgery, co dziwiło wszystkie moje koleżanki i troszkę przyprawiało je o zazdrość. Ja jednak chciałam odrobinę przytyć, bo męczyło mnie tłumaczenie się innym, że tak naprawdę to ja już jestem taka od dzieciaka, i że mam Babkę Kaśkę i Matkę Agatkę, które gotują wyśmienicie, i że jak byłam młodsza to jadłam obiad w szkole, potem u dziadków i na końcu w domu u mamy.
Sielanka skończyła się w te wakacje, kiedy to nagle, w szybkim tempie zaczęłam rosnąć wzdłuż i wszerz. Na początku nikt tego nie zauważył, nawet ja. Dopiero po przymierzeniu większości koszul i sukienek zorientowałam się, że coś jest nie tak…
Za każdym razem w drodze do domu rodzinnego rozmyślałam już o pysznych zupach i sosach, o ciastach i ciasteczkach. Aż przyszedł ten dzień. Dzień smutny i ponury.
Moja mama zauważyła, że przytyłam. Nie jakoś znacznie, ale przytyłam. Co gorsze- moja babcia również, dodając, że od dłuższego czasu wyglądam pięknie. Wiecie co to oznacza? Że jestem większa! I że marzenie każdej babci o przybraniu kilku kilogramów przez wnuka, mojej właśnie się spełniło.
Zaczęłam akcję FITLIFESTYLE. Koniec z alkoholem, niezdrowym jedzeniem i mięsem. Jadłam pięknie, czysto, kolorowo. Oprócz tego, że nie miewam kaca, w moim życiu niewiele się jednak zmieniło. Szybko się przeziębiam i mam taką samą ochotę na pizzę jak wcześniej.
Miałam jednak sposób na przemyślenie swojego wcześniejszego jadłospisu. Gorąco zachęcam do oglądania filmów takich jak “What the health”, który dość mocno wpłynął na moje postrzeganie żywności.
Co prawda nie przeszłam na weganizm, albo chociaż wegetarianizm, choć mięsa jem coraz mniej. Nie przestałam nawet marzyć o wielkich i tłustych burgerach. Udało mi się jednak pozbyć kilku złych nawyków i zacząć krok po kroku wprowadzać te dobre.
Po co mi ta dieta? By czuć się lepiej.
PS: Nie wiem czy zauważyliście zmianę, ale chętnie wam podpowiem… Zmienił się adres bloga! Minął już rok od pierwszego posta, dlatego z tej okazji (z pomocą Bartka, któremu dziękuję z całego serduszka!) postanowiłam pójść o krok dalej.
PS2: Happy first anniversary!
ZMIEŃ PUNKT WIDZENIA, ZCH.
Comments
Post a Comment