Zastanawialiście się kiedyś jakie zewnętrzne cechy świadczą o tym jacy jesteśmy? W oczach innych określa nas przede wszystkim nasz wygląd, to jak się ubieramy, jak malujemy, jaką mamy fryzurę. Nieznajomi zwracają uwagę na nasz sposób chodzenia, na to co trzymamy akurat w ręce. Często tajemnice o nas odkrywa zwykła rozmowa przez telefon, w trakcie której może się nagle okazać, że chyba pochodzimy z patologii...
Co powiecie jeśli stwierdzę, że naprawdę wiele o obcym człowieku mówią jego zakupy? Z doświadczenia wam powiem, że to co wkładamy do koszyka potrafi pokazać kim jesteśmy.
W swojej okolicy mam naprawdę sporo sklepów. Dwie Żabki, dwa Lewiatany, Lidl, Auchan, Biedronka. Oprócz Żabki każdy z nich ma tzw. boks kasowy z taśmą. Na tą taśmę ludzie wrzucają naprawdę dziwne rzeczy.
Raz zdarzyło mi się stać przed młodym chłopakiem, na oko miał 25 lat, który postanowił kupić kilka piw i taką samą liczbę gazet o tematyce 18+. Musiał mieć naprawdę upojną noc.
Innym razem stał przede mną starszy pan, który wrzucił na taśmę same mrożone warzywa. Pewnie wegan.
Widziałam nawet tą stereotypową pannę z ewidentnie dużą ilością kotów, bo puszek z wątróbką nabrała jak dla kociego wojska.
Ja najczęściej kupuję sałatę, ogórka i biały ser z dodatkiem szczypiorku. Czy to oznacza, że jestem fit?! Sałatą zakrywam paczkę popcornu robionego w mikrofali i kilka małych, czekoladowych batoników...
Nigdy za bardzo nie interesuje się tym, czym jest zainteresowana reszta kolejki- bardzo drogim alkoholem, podpaskami, albo w najgorszym wypadku- prezerwatywami. Wtedy kupujący jest przeleciany wzrokiem szybciej i dogłębniej niż sam potrafi to zrobić...
Mnie cieszą małe rzeczy. Mam obsesję na punkcie malutkich pomidorów, marchewek, ciasteczek, czego sobie nie wymyślę, tylko w wersji "baby". Nikogo więc nie powinno dziwić, że potrafię spędzić całe 2 godziny wieczorem oglądając przedmioty biurowe z małymi kotkami i pieskami na AliExpress.
Jakieś dwa tygodnie temu jechałam z krakowskiego dworca głównego autobusem nr 208. To jest bardzo ważna informacja, bo autobus nr 208 jedzie na Kraków Airport. Przed odjazdem ciśnienie podniosła mi włoska rodzina rozmawiająca tak głośno, że słyszeli ich ludzie mieszkający na Czyżynach.
Nagle do autobusu nr 208 wskoczyła pani z dwiema wielkimi torbami. Jako że siedziałam na pierwszym miejscu zaraz za kierowcą, poprosiła mnie o kupno biletu. Co miałam innego zrobić- zeskoczyłam z wysokiego siedzenia i pobiegłam do automatu. Wracam na miejsce, a pani z tak wielką radością zaczęła mi dziękować za jeden mały bilet za złoty dziewięćdziesiąt, jakbym jej kupiła co najmniej dziesięć takich biletów.
Przez całą drogę, tj. 12 przystanków, 18 minut według rozkładu, dziękowała mi opowiadając jak ciężkie ma torby, a wcale już młoda nie jest, więc niełatwo jej było wskoczyć do autobusu nr 208.
Wysiadając na moim przystanku usłyszałam ostatnie "dziękuję" i wiecie, zrobiło mi się niesamowicie miło, że ktoś tak jak ja cieszy się z małych rzeczy. Tych w wersji "baby".
ZMIEŃ PUNKT WIDZENIA, ZCH.
Comments
Post a Comment