…Ale
nie jest fajne.
Tak
samo jak zrywanie zaręczyn, uciekanie sprzed ołtarza, albo
proste, najzwyklejsze: „coś między nami przestało działać”. Nic co wiąże się z
końcem nie może być fajne. Chyba, że mamy kaca. Koniec kaca jest super fajny.
SYSTEM
KRÓLICZKA
Ponoć
w życiu nie chodzi o to, żeby króliczka złapać i sobie go mieć, tylko o to, by
króliczka gonić i mieć z tego ciągłą frajdę. Tak funkcjonują, a przynajmniej
powinny, większość związków pomiędzy szanującymi się wzajemnie i
kochającymi ludźmi.
System
ten jednak jest dość słabo rozpowszechniony, a już z pewnością nie ma on
charakteru uniwersalnego. Po pierwsze - nie każda kobieta chciałaby być
króliczkiem, bo króliczki kojarzą się bardziej z czymś małym, niewinnym i
słabym.
Współczesne
kobiety chcą być odbierane jako silne, jako te, których babcie i prababcie sto
lat temu wywalczyły (nie otrzymały, wywalczyły!) sobie prawa wyborcze. Wolą być
tygrysicą, albo może i nawet suką. W znaczeniu zwierzęcym- dosłownym, jak i w
tym przenośnym…
Po
drugie – nie każdy mężczyzna potrafi być łowcą. No chyba, że mowa tutaj o
łowieniu super okazji w FACTORY KRAKÓW. Tam łowców, w obcisłych jak legginsy
spodniach, jest aż nadto.
Mężczyźni,
choć wydaje nam się czasem, że są bardzo skomplikowani, najczęściej zachowują
się według określonego schematu. Mam ją, zdobyłem kwiatami, randką,
komplementem. Teraz odpoczywam, moja miła nie potrzebuje już przecież nic
więcej niż MNIE. Wielkiego łowcy. Szkoda, że krótkodystansowego.
I
tak kończy się ich łowienie. Wówczas kobiety już tylko dobiegają, z kawusią z
rana, z seksowną bielizną wieczorem. Ze smutkiem i nadzieją po kolejnej, małej porażce.
Problem
pojawia się wtedy, kiedy mężczyzna zrozumie, że gonienie króliczka jest dużo
ciekawsze niż jego zdobycie, a już szczególnie jeśli goni nie za tym
zwierzakiem, za którym powinien.
PROBLEM
Współczesne
społeczeństwo się boi, biega za marzeniami. Teoretycznie wie czego chce.
Gdy już do tego dochodzi chce więcej. I więcej. Wciąż ma za mało szczęścia.
W
związkach jesteśmy ostrożni. Lubimy się kochać, lubimy spędzać ze sobą czas w
kinie, w teatrze, może i nawet na plantach przy Rynku Głównym w Krakowie.
Lubimy, ale nie uwielbiamy. Pamiętacie jak w poprzednim poście napisałam, że
wszystko generalnie jest „spoko”? To spoko tyczy się wszystkiego, autentycznie.
Mężczyzna
z kobietą są w poważnym związku. Na tyle poważnym, że już powoli zapominają o
swoich „najważniejszych datach”, o których z resztą mieli pamiętać całe życie.
Na tyle poważnym, że nie chce im się już rozmawiać o błahych sprawach. I na
tyle poważnym, by nie wiedzieć co tam u drugiej osoby działo się w ciągu dnia.
Dlatego
zaczynają uciekać wzrokiem podczas porannych pogadanek, uciekają wieczorami w
alkohol, po obiedzie uciekają na papieroska.
Po
alkoholu w barze zaczynają flirtować, pojawiają się ukryte wiadomości na
Facebook’u. Nagła zmiana hasła dostępu do telefonu.
I
przychodzi moment, którego oczywiście będziemy żałować, ale którego
jednocześnie bardzo pragniemy. Bo w końcu znaleźliśmy kogoś kto chce nas
posłuchać, kto wysyła rano wiadomość „cześć śliczna/ cześć przystojniaku”, kto
pamięta, że za dwa tygodnie mamy urodziny i chce dać nam wymarzony prezent, a
nie pierwszy lepszy Groupon.
Chcemy. Robimy. Żałujemy. Według schematu.
KOBIETA,
KTÓRA JĘCZY W NOCY, NIE WARCZY W DZIEŃ
Kobiety,
z resztą tak samo jak i mężczyźni, brak seksu potrafią sobie wytłumaczyć. Na początku będą obwiniać siebie, że za
grube, za dużo cellulitu, za mało cycka. Zaczną się wstydzić. Seks przestanie
mieć aż takie znaczenie jak wcześniej. Ważniejsze będzie to, jak bardzo
nienawidzą siebie i swojego obecnego wyglądu.
Później
obwinianie zrzucą już na partnera. Na bank zdradza, albo co gorsza – stracił ochotę…
Powstają kłótnie znikąd. Bo skarpetka nie została rozciągnięta po ściągnięciu,
a przed wrzuceniem do kosza na pranie. Bo kubek stoi w złym miejscu i jak
przyjdą goście to zobaczą brud, smród i ubóstwo. Wszystko zaczyna być
irytujące, drażniące, załamujące.
Wchodzimy
do domu po pracy i widzimy gościa leżącego na kanapie, z padem w dłoniach,
piwem postawionym na stoliku. Ubrany w same skarpetki i bokserki. Z coraz
większym brzuchem.
Wchodzimy
do pracy i widzimy gościa w garniaku, któremu biceps zaraz porwie koszule. W
dłoni hipsterski kubek z czarną kawą. Gęsta broda, piękne oczy. Podrywa, a my
czujemy się jakbyśmy właśnie dostały najdroższą lokówkę pod
choinkę.
Pojawia
się problem. Potem z górki. Chcemy. Robimy. Żałujemy. Według schematu.
ZDRADA
Skąd
właściwie biorą się zdrady? Jako osoba, którą z psychologią nie łączy zupełnie
nic, ale która obserwuje, zapisuje, trochę jak psychopata… Jako osoba czytująca
i interesująca się (od czasu do czasu), znalazłam kilka podstawowych czynników.
Po
pierwsze - zaniedbanie. Czujemy się olani, niedoceniani, słabi jak opłatek. Po
drugie – deficyt wrażeń. Brakuje nam seksu, brakuje nam słów, brakuje nawet
wyobraźni. Po trzecie – złe nawyki. W liceum lub na studiach powstają
najczęściej związki, które i tak się w końcu rozpadną. Takie przekonanie
niestety wiele ludzi bierze pod uwagę nawet wtedy, gdy postanawia zamieszkać z
drugą połówką. Współczesne związki są częściej krótkodystansowe, słabo wiążące.
Siedzi
przede mną para. Młodziate to takie, mówią o biologii w szkole. Trzymają się za
ręce, całują po szyjach, policzkach i ustach. Umówmy się, niby słodko, ale
trochę nie wypada. Ona jeszcze nie wie, że jest króliczkiem, a on nie wie, że
musi być łowcą. Ona nie wie, że on lubi grać w gry, a on nie wie, że…
PS: Mam nadzieję, że nie muszę Wam, moi kochani, przypominać o dystansie?
ZMIEŃ PUNKT WIDZENIA, ZCH.
Comments
Post a Comment