W 2019 STAWIAM KUPON NA SIEBIE


W 2017 roku zrobiłam sobie naprawdę dobre podsumowanie. Takie, z którego byłam dumna. Takie, które mogłabym czytać sobie samej do snu. Było refleksyjne, proste, odzwierciedlające wszystko co w tamtym czasie chciałam przekazać innym.

Czas na kolejne.

CIĘŻKO NIE TUPNĄĆ NOGĄ
Zacznijmy od początku. W 2018 weszłam na chillu. Taki przynajmniej miałam podpis pod pierwszym zdjęciem wstawionym na Instagrama w tym roku. Chill trwał dość długo, mimo że działy się mniejsze lub większe dramy, działo się również szczęście i miłość. Aż do obrony. Dawno nie miałam tak spoconych rąk i bardzo dawno nikt nie zwrócił mi uwagi, żebym tak mocno nie ruszała nogami pod ławką.

Pracę obroniłam na piątkę, choć w sumie nie było to takie trudne. Mam wrażenie, że w naszej małej polskiej świadomości panuje jeszcze strach przed mniejszościami narodowymi i etnicznymi. A może po prostu komisja mnie lubiła. Z takim dekoltem- chyba jak każdy...

Po długim czasie męczenia się z pracą licencjacką o Romach, z sesją, która miała być łatwa, a dla mnie nie była, z myślami dotyczącymi magisterki, stwierdziłam, samolubnie, że rzucam wszystkim i wyjeżdżam.

I wyjechałam, do Holandii, do Rewy, do Gdańska i do Warszawy. I podobało mi się to. Oj jak bardzo.

W międzyczasie, tzn. tym pomiędzy wywczasami, wypielęgnowałam sobie przyjaźń. Moją, własną, odważną.

Potem, po wielu "idź tam", "będzie spoko", "nadajesz się", wybrałam  się na dwa kierunki studiów. Właściwie miał być jeden, bo na początku pierwszą i najważniejszą myślą była ta o dziennikarstwie. A ile ja się nasłuchiwałam wcześniej, przez ostatnie trzy lata, że bezpieczeństwo narodowe to żaden kierunek, to aby zrobić wszystkim na złość, poszłam kontynuować go na magisterce.

Oczywiście żartuję.

Po tym jak dostałam się na dwa kierunki, a że z wyborem u mnie ciężko, np. przed wyjściem na miasto- spódnica, sukienka, spodnie?, wybrałam oba. Uparłam się i upieram się do dziś. Trzymam się rękami ujotowskich drzwi, a nogami tych upeowskich.

We wrześniu zrobiłam pierwszy tatuaż. Ma on dla mnie niesamowite znaczenie. Takie, którego się nie zapomina i jednocześnie takie, o którym nie chce się opowiadać ludziom.

Potem zrobiłam kolejny, ale to już inna historia.

W końcu przyszły święta. Te z prezentami, z barszczem ze łzami, z Antyradiem w tle. I z moim wielkim zdziwieniem. Bo od lat... Ba! Nigdy! Nigdy nie mieliśmy tak cudownej Wigilii. Rodzinnej, ciepłej, pełnej wzruszeń, wkurwień, radości, żartów i szczerych, prostych słów. To była przepiękna kolacja. Nie wiem czy to wszystko za sprawą nowego członka rodziny, ale jeśli tak, to niech wie, że przyjęliśmy go najlepiej jak umieliśmy. I wyszło przepięknie.


W 2018 ROKU MIAŁAM BYĆ JAK BIJONS
I byłam. Zmieniłam myślenie z "ja współzależne" na "ja niezależne". W psychologii społecznej społeczeństwa podzielone są na kultury indywidualistyczne i kolektywistyczne. "Ja niezależne" występuje w tej pierwszej i oznacza, że osoba zaangażowana skupia się na sobie i swoich potrzebach, zupełnie jak ja.

Bowiem ja, Zuzia Cholewa, z wielkim nosem i chudymi nadgarstkami, zrozumiałam, że nikt życia nie przeżyje za mnie. Szkoda, ale nie.

Jak powiększa się swoją rodzinę trzeba mieć w głowie bardzo ważną informację. Otóż rodzimy nowego człowieka i ten nowy człowiek, choć robilibyśmy wszystko co w naszej mocy, albo i w mocy partnera, będzie zupełnie inny od nas, z zupełnie innymi planami i marzeniami. Każdy z nas jest jednostką i każdy jednocześnie ma prawo mieć swój gust, pogląd i cel.

W rozumowaniu i przeżywaniu ważne jest to, by skupić się na sobie. Nie rozumiemy postury i działania innego człowieka, dopóki nie ubierzemy jego butów, nie przejdziemy się po jego drodze i nie poczujemy w jakim stopniu potrafią te buty zedrzeć skórę. Łatwo jest skomentować, łatwo jest nawet i szydzić, ale nigdy nie będzie łatwo pojmować.

Na początku studiów, jak tylko wróciłam odwiedzić mamę, usłyszałam słowa, które do dziś siedzą mi w głowie... "Miastowa przypomniała sobie o domu rodzinnym". Powiedziała to osoba, która do dziś mieszka z rodzicami, nie martwi się płaceniem czynszu, rachunków, a nawet robieniem obiadu.

Smutne, jak szybko potrafimy kogoś ośmieszyć, a jak rzadko pamiętamy o swoim śmiesznym życiu.

TERAZ JA
Tak jak w 2017, tak i teraz, nie chcę tworzyć celów, zadań i przepisów. Nie jestem robotem, nigdy nie będę, a nawyków nie umiem się wyuczyć.

Mogę sobie jedynie pogratulować, bo szacując- około 80 procent moich decyzji w tym roku było trafnych.

Mogę sobie podziękować, że o siebie dbam, fizycznie i psychicznie.

Mogę sobie życzyć powodzenia. Powodzenie zawsze się przydaje.

Dawaj 2019, biorę cię na klatę.



PS: Wspomniałam w poście o przyjaźni. Pamiętajcie moi drodzy, że w takiej relacji, tak jak i w każdej innej, nieważne jak silna ona jest, więzi tworzą dwie strony. I to te dwie strony powinny się ubiegać o atencję. Nie starajcie się więc o kogoś, kto zupełnie nie ma zamiaru starać się o was.

Comments