Dostałam ostatnio wiadomość od bardzo dobrego, lubianego przeze mnie, znajomego. Gadka szmatka, aż doszliśmy do tych słów, przed którymi się bronię, przy których drży mi serce. Że jest tu coraz poważniej. Mimo tego, nadal bardzo lubię mojego znajomego, więc stwierdziłam, że ładnie się do tego odniosę.
Jak typowa statystyczna kobieta.
MOJE MAŁE NJSK.PL
Strona Nie jestem statystyczną kobietą powstała w październiku 2016 roku. Początkowo miała być o polityce. Lubię rozmawiać o tym jak bardzo polityka mnie denerwuje i jak bardzo nie lubię ludzi o odmiennych priorytetach, mimo swojej ogólnej tolerancji, którą chwaliłam się na każdym kroku.
W tym momencie wpadł mi pewien dysonans, bo przecież statystyczna kobieta nie lubi polityki, a z drugiej strony, statystyczna kobieta sądzi, że jest tolerancyjna, "ale...". Niedługo później zrezygnowałam. Przyznaję się, temat ten budzi we mnie strach. Głównie związany z niedostatkiem wiedzy, tak po prostu, po ludzku odczuwalnym.
Nadszedł czas na mówienie o ludziach. O tym, kochani, mogłabym rozmawiać non stop. Autentycznie. O miłości, o przyjaźni, o seksie. (SIC!!) Tu żaden dysonans mi nie wpadał, no i cóż, stało się.
Wkrótce większość moich znajomych na Facebook'u postanowiła pochwalić się pierścionkiem zaręczynowym, nowo-narodzonym, albo nawet i nie (SIC!!!), dzieckiem, mężem, wózkiem na sprzedaż, albo samochodem. Bo przecież do tego sportowego nie zmieści się dziesięć paczek pieluch z biedry.
Stanęłam wówczas przed perspektywą bycia nie-żoną i nie-matką. I tak moja never ending story o koleżankach z pięknym pierścionkiem ciągnęła się i dobijała. Tzn. nie mnie, nie mamę, może odrobinę babcię. Mówiłam: oni chcą mnie usidlić, a ja, bynajmniej, nie mam zamiaru mieć męża. A przynajmniej nie teraz.
Jako jedna z nielicznych ze swojego rocznika wyjechałam ze wsi, pożegnałam rodziców i poszłam w świat. Pamiętam jak dziś: Ojciec Markowski wsiadł do Forda Mondeo, odjechał w miarę spokojnie, jak na Ojca Markowskiego, a ja ze łzami w oczach siadłam i pomyślałam: a mogłam zostać u mamy. Jednak, jako córka Matki Agatki, doskonale pamiętam, że w życiu nie należy się poddawać. I zostałam.
Wtedy też wypisałam sobie za i przeciw bycia niestatystyczną. I wyszło, że do statystycznej mi w sumie całkiem daleko. Na tyle daleko, by móc czuć się inną. W takim pozytywnym sensie. Pamiętam jak bardzo cieszyło mnie to, że jeszcze nie mam planu na przyszłość, bo mam czas.
Zostając niestatystyczną kobietą miałam w głowie wizję rozśmieszania ludzi, albo tłumaczenia, że cielesność, seksualność, miłość i takie tam, są super.
A tu ktoś wypala do mnie, że zaczynam być zbyt poważna...
... Jak typowa statystyczna kobieta.
SPEŁNIANIE MARZEŃ
Właściwie nie wiem, czy jako niestatystyczna kobieta powinnam czekać aż marzenia się spełnią, czy może sama wziąć wszystko w swoje ręce i zacząć je spełniać? Tak "pół na pół". Z perspektywy czasu i swoich coraz większych chęci, jestem w stanie wybrać. Wybieram drugą opcję.
Statystyczna kobieta ma dużo kompleksów. To tak jak ja. Kompleks wielkiego nosa, małych piersi, dużych palców u stóp, małych palców u dłoni. Wiele osób mówiło, że powinnam przestać się ograniczać głupimi myślami i po prostu iść. No i poszłam. Na pierwszą od wielu, wielu lat sesję zdjęciową.
I mówiąc nieskromnie- całkiem dobrze mi to wyszło. A jak dobrze mi zrobiło! Przez ostatnie 1,5 roku spełniłam tych małych marzeń już dość sporo. Polecam, fajne uczucie.
Przed momentem moja przyjaciółka z dzieciństwa wysłała mi to:
Akurat tego marzenia nie udało mi się spełnić...
Może i mam mniej śmiesznych historii, może i się starzeję, może i zaczynam być poważna. Może i jestem zakochana i szczęśliwa, może planuję przyszłość... Ale już zawsze będę NIESTATYSTYCZNĄ KOBIETĄ.
PS: Zdjęcie "tytułowe" jest moim ulubionym, choć sama go nie zrobiłam. Dużo w sobie kryje, mam nadzieję, że i wy to widzicie.
PS2: Mówiąc o sesji... Bardzo serdecznie polecam wam profil Bartka, mojego współlokatora i ulubionego fotografa, Bartłomiej Witek - fotoblog.
ZMIEŃ PUNKT WIDZENIA, ZCH.
Comments
Post a Comment