Wstaję. Piję herbatę. W głowie mam już wizję makijażu, stroju, fryzury. Ale mi się nie chce...
Po kąpieli ubieram rajstopy. Kuźwa. Pękły. Wysyłam niemęża do sklepu po kolejne. Mówię wyraźnie: M jak MAMA, jasne jak mąka. Przychodzi z trzema paczkami, bo "pani ekspedientka mówiła...".
Ubieram je delikatnie, uff, udało się. Nie pękły. Byle do północy, później wszyscy są pijani i rajstopy mogą być podziurawione.
Zaczynam makijaż, oczywiście taki jak na YouTubie. Pierwsze baza i podkład na powieki, potem cienie, kreski, i sztuczne rzęsy. Mam takie rzęsy w butelce, kleju się boję. Kuźwa. Oczy mi łzawią, sztuczne rzęsy płyną w łzach. Wołam niemęża, żeby przyniósł mi patyczki do uszu. Uff, sytuacja uratowana.
Idę do łazienki zrobić fryzurę. YouTuberka robiła tak, potem jakoś tak, potem... Kuźwa. Prostuje włosy, robię koka z tyłu.
ŚLUB
Stoi Pani Młoda. Ma piękną suknię, długą, koronkową. Myślę o tym jak powiedzieć niemężowi, że moja wizja skromnej i prostej sukni ślubnej to trochę niewypał, bo jednak chcę być księżniczką.
Wchodzimy do środka, wszyscy śpiewają tekst, który widać na ekranie. Kuźwa. Nie wzięłam okularów. Stoję w ciszy, wszystkie ciotki wokół mnie mają obrażoną minę, bo nie śpiewam.
Państwo Młodzi przysięgają sobie miłość, wszyscy wzruszeni. Patrzę na niemęża, przełyka ślinę. Wzruszył się również, wrażliwy, dobry chłopak. Kuźwa. Łzy napływają mi do oczu, tak męczyłam się z makijażem. Nie becz Zuza, nie becz!
Gorąco się robi, parno i duszno. W ostatniej chwili orientuję się, żeby nie ściągać płaszcza. Kuźwa! Nie dość, że nie śpiewa to tatuażami świeci, bezbożnica!
Wychodzimy z kościoła. Wzdycham. Jaki to był piękny ślub.
WESELE
Wchodzimy na salę, szukamy swoich miejsc. Są. Ku mojemu zdziwieniu pierwszy raz nie jestem "osobą towarzyszącą" a "Zuzanną Cholewą", z krwi i kości, z Ojca i Matki!
Zaczynają się życzenia. Na lajcie, podejdę, powiem: wszystkiego dobrego na nowej, niekoniecznie lepszej, drodze życia. Żartuję. Stoję w kolejce. Kuźwa. Stresuję się. A jak walnę coś niegrzecznego, a jak Państwo Młodzi stwierdzą po moich słowach, że chcą rozwodu?!?!?!?
Mówię to co mi przyszło na język, szczerze, że jest piękna, a on jest szczęściarzem. Prosto i skromnie, tak jak ta moja wymarzona suknia w poprzednim życiu.
Siadamy i podają rosół. Oczywiście zaczynam się stresować, że za wolno jem. Wszyscy skończyli przede mną, a jak myk, zamieniam talerze z niemężem i udaję, że zjadłam w porę.
Proponują wódkę, nie piję. Kuźwa. Wszyscy obrażeni, zdziwieni, patrzą na mój brzuch. Nie pije? Pewnie w ciąży, jeszcze małżeństwem nie są. Nie śpiewała, z tatuażami, z dzieckiem i z niemężem. Dramat!!
Piłam, whisky, z colą. Czułam się świetnie. Potem było już z górki. Nawet rajstopy nie pękły.
Wzdycham. Jakie to było piękne wesele.
ZMIEŃ PUNKT WIDZENIA, ZCH.
Comments
Post a Comment