Kiedyś powiedziałam wam, że wydawało mi się, że związek to wolność. Wówczas, mój ukochany Dziadek Władek, uświadomił mi jak bardzo się myliłam. Teraz opowiem wam jak to widzę po tej ważnej nauce. I czego do szczęścia potrzebowałam.
Zawsze bałam się osób, które mają inne poglądy niż ja. Wiadomo, ktoś z lewicy średnio dogada się z kimś z prawicy. Mam nawet takiego znajomego, który gdy usłyszał za jakimi opcjami politycznymi jestem ja i mój niemąż, stwierdził szybko, że on by tak nie mógł. Bo on by nie wytrzymał, on by się nie dogadał, on tego nie czuje.
I jestem w stanie to zrozumieć, albo inaczej - byłam przez pierwsze miesiące naszego niemałżeństwa. Teraz to się znacznie zmieniło, bo Dziadek Władek nauczył nas kompromisów. I potrafimy sobie porozmawiać, jak ludzie, już bez trzaskania drzwiami i bez zaciskanych zębów.
Jakiś czas temu moja śliczna kuzynka miała osiemnastkę. Wiadomo jak to bywa na osiemnastkach. Pije się, rozmawia, tańczy. Mój niemąż postanowił nie pić, niemąż mojej siostry również. Rozmawiałam o tym z Matką Agatką i doszłyśmy do wniosku, że są czarnymi owcami w naszej rodzinie. Albo inaczej- białymi, wśród samych czarnych.
Bardzo mi się to podoba.
Pamiętam jak dziś, kiedy jeden z moich kolegów w gimnazjum powiedział, że właściwie on jest rasistą po tacie. Do samego tematu rasizmu z pewnością jeszcze kiedyś wrócę, bo to zawsze był dla mnie (nie)ciekawy wątek. Wyskoczyłam wtedy na niego z krzykiem i obraźliwymi tekstami. Nie wstydziłam się swojego zachowania, z resztą tak jest też do dziś. Jeśli ktoś mnie obrazi, to ja go obrażę trzy razy bardziej.
Mój niemąż jest inny. Uspokaja mnie. Mówi mi "weź". I biorę. Biorę sobie do głowy, że nie trzeba, że obrażanie kogoś w taki sposób to zniżanie się do takiego samego niskiego poziomu. Choć nadal czasem uważam, że jeśli ktoś za plecami, to ja otwarcie.
Zdarzają się jeszcze sytuacje, że coś doprowadza mnie do takiego szału, że mój niemąż nie wie, którą szafkę otworzyć, ze słodyczami, z chipsami, czy ulotkami do pizzerii. Mimo to staram się robić rzeczy z nauk mojej siostry: usiądź, zamknij oczy i policz do pięćdziesięciu. Działa, jakby ręką boską odjął.
Zanim poznałam niemęża zupełnie nie zwracałam na niego uwagi. Nie był w moim typie. Tzn. był, ale jakoś nie. I potem zaczęliśmy rozmawiać. A po kilku miesiącach rozmów zrozumieliśmy oboje, że z nami to jak z yin i yang. Jesteśmy przeciwieństwami, które się uzupełniają. Ja jestem czarnym charakterem, niemąż białym. Ja jestem agresywna, niemąż pasywny. Ja mogę tańczyć do disco polo, niemąż niekoniecznie.
I bardzo mi się to podoba.
A teraz powiem wam tak całkiem szczerze. Przez całe swoje życie nasłuchałam się mnóstwo bardziej lub mniej prawdziwych plotek na swój temat, od bardziej lub mniej lubiących mnie ludzi. Najbardziej jednak bolały mnie słowa tych, którzy jeszcze do niedawna nazywali się moimi przyjaciółmi. I tak, mi też zdarza się plotkować, jak każdemu. Uważam jednak, że obrażanie kogoś wśród innych osób, a potem udawanie, że wszystko jest tak jak być powinno, albo śmianie się z czyichś wad, nie widząc swoich, jest po prostu świństwem. Jest żałosnym świństwem, które wkrótce dopadnie karma. Bo o ile ja cieszę się swoim szczęściem i o ile moje szczęście sprawia, że czuję się dobrze, tak wasza zawiść i nienawiść, udawanie i przekłamywanie, kiedyś wyjdzie wam bokiem. Bokiem, który na brzuszku już wam rośnie.
Bądźcie szczęśliwi i nie odbierajcie szczęścia innym.
PS: Siedzę na rynku miasteczka o wdzięcznej nazwie Piwniczna. Piwnica kojarzy mi się z zimnem, ja natomiast pocę się i duszę. Niedaleko mnie siedzi ładna pani, na oko jakaś trzydziestka. Powiedziała "muszę wziąść", nie no, spoko, przesłyszałam się. Potem powiedziała "w cudzysłowiu", serio?! W dupiu czy w dupie?! To nie wszystko. Właśnie powiedziała "siedzicie na dworze?". Tego już za wiele! NA POLU!!
ZMIEŃ PUNKT WIDZENIA, ZCH.
Comments
Post a Comment