Na pytanie "Zuzia, żyjesz?" mogłabym odpowiedzieć w tym momencie, tylko i wyłącznie, cytując słowa Magdy Gessler, które wypowiedziała w Masterchefie: "ja chyba jeszcze żyję". Dosłownie.
DOKTORAT Z KOMPLEMETOWANIA
W podstawówce dzieci śmiały się z mojego nosa. Wiadomo, nie miałam takiego samego jak one. Później kilka razy usłyszałam, że gdyby nie on, to byłabym całkiem ładna.
Na osiemnastce mojego znajomego, jeden z chłopaków powiedział, że razem ze swoimi kolegami śmieją się, bo wyglądam jakbym wciągnęła nosem podkowę. Ależ mnie to zabolało! Kilka lat później zobaczyłam zdjęcie tego człowieka i jedyne co miałam w głowie, to wielki, świecący, neonowy napis: "i TY głupcze, chłopcze, śmiałeś mnie krytykować?".
Jakiś czas temu znalazłam swoje zdjęcie z przedszkola. Byłam z siebie giga dumna w tamtych czasach, bo wybrano mnie do roli LEKTORA. Matka Agatka nie była już taka szczęśliwa, szczególnie wtedy, gdy zadowolona przyniosłam jej 12 stron tekstu do nauczenia się na pamięć. W najgorszych momentach swojego życia patrzyłam na te zdjęcia i cichutko łkałam przez swój wielki nochal. Teraz, patrząc na to samo zdjęcie, ja i niemąż, zrozumieliśmy, że to, o czym mówiłam, było tylko wyimaginowanym obrazem w mojej głowie, bo w przedszkolu miałam jeszcze mały nosek.
Prawie 25 lat zajęło mi pokochanie swojego ciała. Swoich przeprostów na łokciach, cienkich włosów i nosa. Dużego, garbatego nosa. Dziś uważam dokładnie to, co powtarzali mi bliscy. "Bez niego nie byłabyś taka charakterna". Proste.
Dziś robię sobie zdjęcie z profilu i myślę, ach, ale te usta to mi mama z tatą zrobili piękne.
Dziś lubię siebie.
A koleś z osiemnastki wciągnął nosem coś innego i ja go za to nie skrytykowałam.
Nie kłócę się z ludźmi na temat kanonów piękna, bo nie każdy jest w stanie pojąć jak ładna jest inność.
WYBÓR
Korzystając z wolnej chwili, kolejnej z rzędu, postanowiłam przepatrzeć swoją szafę. Patrzenie mnie jednak nie zadowoliło. Wpadłam na koszmarny pomysł przeliczenia wszystkich swoich ubrań.
Wniosek? Jestem uzależniona od konsumpcjonizmu. A już na pewno od kupowania ubrań w lumpeksach i na Vinted.
Przechodząc do meritum sprawy - skąd ludzie wiedzą jaki chcą mieć styl? Jakim cudem wiecie, że ubieranie się jak amerykańska prawniczka jest najlepsze? Czemu mi podobają się wszystkie style świata?!
Chcę być jednocześnie słodką dziewczynką z krótką spódniczką, trzydziestolatką w garniturze z kluczami od mercedesa, punkiem w czarnej bluzie do kolan, a na dodatek barmanką w teksańskim barze. Co jest ze mną nie tak?
Nie kłócę się z ludźmi na temat stylu, bo sama jeszcze go nie wyrobiłam.
Nie kłócę się z ludźmi na Facebooku. No chyba, że widzę, jak jakiś dziad obraża kogoś mi bliskiego. W takim przypadku mówię cicho, pod moim pięknym nosem "doigrałeś się".
Nie kłócę się z ludźmi na Facebooku, bo nie mam ochoty pisać komuś elaboratu, z którego prawdopodobnie wyciągnie dwa zdania i będzie posługiwał się nimi do ataku.
Nie kłócę się z ludźmi na Facebooku, bo każdy z nas ma swoją rację, moja jest najmojsza, a twoja...
Nie kłócę się z ludźmi na Facebooku, bo szkoda mi dnia, skoro mogę go spędzić na TikToku.
Nie kłócę się z ludźmi na Facebooku, bo mam wybór, albo może i jego resztki. Bo Polska znacznie okrawa mnie z moich praw, a prawo do śmiałego dyskutowania jest dla mnie bardzo ważne. Bo mi się nie chce.
A tak w ogóle, to ***** *** i ************.
Comments
Post a Comment