Najważniejszą lekcją jaką otrzymałam od swojego życia jest ta, dzięki której zrozumiałam, że nikt go za mnie nie przeżyje. Czas zacząć robić rzeczy, które cieszą mnie, nie innych. Nie rodziców, dziadków, czy znajomych. Mnie.
Bo jestem bohaterem tej sceny, bitches.
DETEKTYW
Mam problem z uszami, po Dziadku Władku. Wśród głośnych osób zaczynam czuć się przytłoczona, bo dudni mi w głowie jak na mocnym kacu. Nie przeszkadza mi to jednak w podsłuchiwaniu innych. Sorry, not sorry.
Po drugiej dawce szczepionki (!!!) relaksowałam się wraz z siostrą i niemężem na tarasie mojej Matki. Wtem usłyszałam dziecko sąsiadów, które w moim odczuciu miało jakieś pół roku, a nie tyle, żeby umieć mówić i jeździć na rowerze. Krzyknęło ono "cała Polska śpiewa z nami, Kamerzysta za kratami!".
Zaśmiałam się niesamowicie, bo choć coraz częściej brakuje mi czasu na ogarnianie YouTubowych dram, to tę akurat udało mi się poznać.
Innym razem, relaksując się na kocyku pod Wawelem, usłyszeliśmy piękną dziewczynę jadącą na rowerze i krzyczącą do słuchawki (cytuję): i to jest jego ekscytacja? Czy chłop se ogoli swoją łysą pałę?!
Ciężko jest mi wytłumaczyć po co to tu piszę, ale jeszcze ciężej jest mi zrozumieć jak ogolić łysą pałę.
Może to te rowery, a może fakt, że już nie umiem się w pełni zrelaksować i podsłuchuję innych?
SZALEŃSTWO
Kiedy jesteśmy w stanie powiedzieć o kimś, że jest szalony? Gdy pije w opór i lubi się bawić? Gdy skacze na bungee? Gdy porzuca dotychczasowe życie i ucieka? A może wtedy, kiedy robi coś szalonego i nie zwraca uwagi na jakiekolwiek konsekwencje?
Albo szaleństwem może być to, że ktoś, kto cały czas gra w Simsy, nagle zaczyna cytować gościa z innej gry? "Mówiłem ci już, na czym polega szaleństwo? Szaleństwo to ciągłe, pieprzone, robienie tego samego w nadziei, że coś się zmieni. To wariactwo."
Większość swojego życia uważałam, że szaleństwo to coś ponadczasowego. Coś, co pozwala żyć, a przynajmniej odczuć pewną dozę wolności. I nie twierdzę, że było to nietrafne. Teraz dopiero dodaję to swojej definicji ilość wydarzeń z własnego życia, które mogę ze spokojem w rękach opisać jako szalone, a które ktoś jednocześnie nazwałby czymś zupełnie naturalnym.
Od czasu do czasu jeżdżę z niemężem w góry. Tzn. on uważa, że to góry, powtarzając za każdym razem słowa "bo w Twoich rodzinnych stronach to jest tak jakoś za płasko, za nizinnie".
Przemierzamy wówczas tę samą drogę. Niemężowi zdarza się jechać szybko, a ja zamykam oczy podczas rozpędzenia. Szaleństwo, prawda?
Każdy ma taką Road 66 na jaką zasłużył. Mi A4 w zupełności na ten moment wystarcza.
STRAŻ
Jakiś czas temu byłam z niemężem oraz jego znajomymi nad Wisłą. W nocy. Późną nocą. Taką, że w normalny dzień byłabym już na pewno w drugiej fazie snu, albo może nawet i w tej, w której zaczynam mówić dziwne rzeczy.
Podjechała do nas straż miejska. Zatrzymywała się co parę metrów, a przynajmniej przy prawie każdej grupie osób średnio trzeźwych. Skrócę naszą rozmowę, bo nie ma sensu opowiadać jej w całości, a poza tym, wiecie, czytają mnie dorośli. Gdyby jednak za opowiadanie wziął się niemąż, to moi drodzy, spędzilibyście tu bardzo dużo czasu. A przecież tego nie chcemy.
Zapytali mnie czy w moim kubeczku jest tylko Cola. Na co ja oczywiście, pełna powagi, odpowiedziałam, że tak. Na co pan strażak zapytał czy może spróbować. Hola, amigos, jest pandemia, a ja mam komuś dać swój kubeczek?
Chciałam więc zmienić nieco temat i zaczarować strażaka swoim urokiem osobistym. Zapytałam co trzeba zrobić, żeby dostać się do straży miejskiej. Z pewnością ciężko jest wam sobie wyobrazić minę strażaka, która była jednocześnie rozbawiona i zrozpaczona. Odpowiedział krótko i zwięźle "skończyć podstawówkę".
Stąd moje pytanie - czy to kwalifikuje się jako ambicja czy nie?
TYP W TYPIE OJCA
Miałam tę nieprzyjemność spotkać człowieka, który wyglądał jak typowy ojciec głosujący na PO. Może to już moja własna obsesja, a może po prostu mam dar (pewnie przez te cygańskie geny), ale jestem w stanie zobaczyć jakie ktoś ma preferencje, niekoniecznie seksualne, chociaż...
Ściągnął maseczkę stojąc obok mnie i z uśmiechem zagadał "ja już jestem zaczipowany!". Pomyślałam, że super. Fajnie, że spotykam kogoś, kto nie krzyczy mi w twarz "ŚCIĄGNIJ TEN KAGANIEC!! SZCZEPIONKI POWODUJĄ ŚMIERĆ!! BILL CHCE ZMNIEJSZYĆ LICZBĘ POPULACJI NA ŚWIECIE!!". Co do ostatniego, kurcze, przepraszam, ale czasem wcale się nie dziwię.
Wszystko byłoby okej, gdyby nie fakt, że pan kontynuował. Żarty są super, jeżeli się ich nie powtarza. I wtedy zrozumiałam, że chyba każdy z nas zna takiego mężczyznę, głosującego na PO, w koszuli w kratę, z telefonem w etui z klapką, który lubi żartować o c(z)ipach.
MUZYKA
Pisałam już o rodzicach, którzy niedzielne popołudnia spędzali z Kino Polska Muzyka, z pewnością wspominałam także o guście muzycznym Ojca Prezesa. Bywało tak, że gdy puszczałam piosenki z innego gatunku, tata przychodził do pokoju, otwierał drzwi, przewracał oczami i wychodził. Tak okazywał dezaprobatę do tanecznych hitów.
Jako czternastolatka byłam zakochana w Beatlesach i The Rolling Stones. Słuchanie ich od rana do wieczora było moim uzależnieniem. To musiało się więc skończyć problematyczną przyszłością.
Jeżeli jednak przedwcześnie umrę, o ile można będzie nazwać tą śmierć przedwczesną... A może każda śmierć jest przedwczesna?
W każdym razie, chcę, żeby na moim pogrzebie, zamiast nudnych i przereklamowanych modłów, leciał soundtrack z serialu "Bridgertonowie". Natomiast podczas spuszczania mnie w dół, jakkolwiek to brzmi, marzę o tej wersji "Toxic" Britney Spears, którą puszczono w "Obiecującej. Młodej. Kobiecie". Jeśli bliscy tego nie zrobią, to przysięgam, zrobię wszystko, żeby ich nawiedzać każdej nocy.
ZMIEŃ PUNKT WIDZENIA, ZCH.
Comments
Post a Comment